poniedziałek, 23 listopada 2015

Czas leci...

Wczoraj minął równo rok od mojego pierwszego przekroczenia progu oddziału onkologii . Wchodząc tam z ogromnym strachem i mała świadomością po wcześniejszych doświadczeniach co zastanę za drzwiami,  twierdziłam , że jestem tam bez potrzeby , że jestem zdrowa i nie ma po co mnie badać , wychodzę do domu . Jednak rzeczywistość była zupełnie inna   .
Dla mnie po upływie czasu ten dzień nie jest dniem o którym chcę zapomnieć,  wręcz przeciwnie chce pamiętać  chwile na tym oddziale , każdą cudowną osobę jaką poznałam . Każdy dzień i każde wydarzenie mnie czegoś nauczyło . I przyznaję nie było łatwo,  a szczególnie jak odchodziła Matysia , ale zawsze twierdziłam że te dzieci cierpią bardziej niż ja ,  ja nigdy nie czułam się śmiertelnie chora . Tak naprawdę myśli o śmierci i strach pojawiły się po śmierci Matysi.
Trudno było mi uwierzyć że to koniec leczenia , do tej pory towarzyszy mi strach że wszystko zacznie się od nowa .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz