środa, 16 listopada 2016

Straciłam miłość zyskałam przyjaciela


Jeden raz  jedna noc to nie moja rzecz
Znów ulegam by chwile ciepła mieć
To ma finał zawsze taki sam
Zanim pójdziesz to stań chociaż dłoń mi daj
Czy możesz przy mnie być ?
Chociaż kilka chwil
To nie miłość co tu kryć
Czy możesz przy mnie być ?


Czemu tak to dotyka mnie
Wiem wygląda to źle daj mi chwile dwie
Nie mamy szans to jasne tak
Lecz chwilę zostań tu nim poczuje brak
Czy możesz przy mnie być ?
Chociaż kilka chwil
To nie miłość co tu kryć
Lecz możesz przy mnie być


Czy możesz przy mnie być ?
Chociaż kilka chwil
To nie miłość co tu kryć
Lecz możesz przy mnie być

Niestety w moim przypadku to jednak  miłość  , ta najprawdziwsza , najsilniejsza  , ale też ta która najbardziej boli   . Było super , całe wakacje razem . W sumie poznaliśmy się przypadkiem  i spędzaliśmy razem sporo czasu . no i przyszedł dzień który mi uświadomił , że to jednak coś więcej , coś co nie powinno się wydarzyć . Później zaczęłam się zastanawiać czy to co czuję to miłość czy   tylko  zwykłe  zauroczenie albo nawet początek super  przyjaźni . Niestety   nie udało mi się o nim zapomnieć . Bo niby jak zapomnieć o kimś kogo widuje się codziennie i nie ma możliwości się od niego uwolnić ?  Tak naprawdę możliwość była ale nie chciałam rezygnować z żadnej chwili którą mieliśmy spędzić razem .

Kilka osób przekonywało mnie , że nie będzie z tego nic  dobrego  . Mieli racje , sama to wiedziałam , ale po co psuć sobie taką przyjemność ?

Rozumieliśmy  się bez słów , nie umieliśmy spędzić ze sobą nawet 5 minut w ciszy . Trochę to denerwowało ludzi wokół nas , ale nie bardzo nas to interesowało . Cały czas utrzymywaliśmy kontakt wzrokowy , nawet jak siedziałam z tyłu w samochodzie patrzył na mnie w lusterku . Bardzo często piekłam mu ciasto , uwielbiał je J

Stało się to naszym rytuałem . Uwielbialiśmy się ze sobą droczyć i udowadniać sobie różne racje .  Za wszelką cenę chciał mi udowodnić , że mężczyźni są lepszymi kierowcami . W sumie wiedziałam to już dawno , ale po co mu przyznawać racje jak można się podroczyć ?

Często ze mną flirtował , ale za chwilę wracał do swojej roli i zmieniał ton głosu na poważny. Strasznie mnie to denerwowało i o tym  też wiedział .

No i nadszedł  dzień który miał rozwiązać mój problem . Pomóc mi się odkochać , ale niestety nie dostałam tej szansy . Czekałam aż po mnie przyjedzie , trochę się spóźnił . Wsiadłam do samochodu i poczekałam aż wróci . Jak zawsze schowałam mu ciasto do schowka .

W końcu przyszedł  i powiedział , że zwalnia się z pracy . Zamurowało mnie , w jednej chwili pojawiły  się łzy w oczach , zmienił mi się nastrój . Po prostu nie wiedziałam co ze sobą zrobić .   Po chwili odzyskałam zdrowy rozsądek . Przecież to on , to musi być żart , jakaś zemsta za to , że zapewniłam mu  ostatnio sporo strachu . Dla pewności trzy razy zapytałam czy żartuje . I za każdym razem zapewnił mnie , że to nie jest żart . 

Mieliśmy spełnić ze sobą jeszcze 3 godziny , przez które w głowie cały czas słyszałam , że to nasze ostatnie  chwile razem . Nie dopuszczałam do siebie możliwości , że chciałby się jeszcze ze mną spotkać . No bo niby po co ?

Zauważył , że coś jest nie tak , nie znaliśmy się długo . W sumie nie wiem jak to robił , ale od razu poznawał jak coś było nie tak . I tak przez resztę czasu gadaliśmy o tym jak świetnie się ze sobą bawiliśmy , jak bardzo jest mi źle z tym , że to nasze ostanie spotkanie .  W drodze powrotnej trochę więcej mi o sobie powiedział . kilka razy mu mówiłam , że jest dla mnie zagadką której nie umiem rozwiązać . Odwiózł mnie . Wysiedliśmy z samochodu , podziękowałam mu za wszystko , chwilę pogadaliśmy i stało się coś co już całkiem zamieszało mi w głowie i to właśnie nie miało mi pozwolić o nim zapomnieć .

Przytulił mnie i powiedział , że się spotkamy i żebym napisała jak będę wolna .

Czy to nie jest dziwne ? Facet ze mną flirtuje , a jak nie łączą nas już żadne relacje zawodowe chce się spotkać ?

W końcu nadszedł dzień  naszego spotkania  . Czekałam na niego na peronie i  myślałam  o tym co się dzieje  . W głowie miałam coraz więcej myśli . W końcu przyjechał , jak go zobaczyłam wszystkie moje problemy odeszły w zapomnienie ( i tak było z nim zawsze ) . Ustaliliśmy , że idziemy na pizze  .  Wszystko było cudownie , do czasu aż nie odkrył przede mną kolejnego faktu ze swojego życia . Wiele razy mówił mi , że jest sam  , ale nie tym razem. Byliśmy już po sporej ilości alkoholu i stwierdził , że to idealny moment żeby pokazać mi swoje kochanie . To co zobaczyłam zabrało mi resztki logicznego myślenia , chciałam uciekać .  Facet w którym się zakochałam jest gejem . Pierwsze co zrobiłam to napisałam do swojej przyjaciółki , żeby mnie zabrała do domu . Posiedzieliśmy jeszcze chwilę , byłam w dużo lepszym stanie niż on więc odprowadziłam go na pociąg . Najgorsze jest to , że to co mi powiedział nie zmieniło moich uczuć w stosunku do niego . Przyznał się , że te flirty i patrzenia na inne kobiety to kamuflaż  . Na szczęście mam super przyjaciół którzy obrócili tą sytuacje w żart . W sumie nie chciałam o tym myśleć  .  Od naszego spotkania mieliśmy się jeszcze kilka razy zobaczyć , ale zawsze nam coś wypadało . Ale ostatnio udało nam się spotkać . Nie było już tak jak zawsze , co prawda poprawił mi humor ale zaczynam widzieć jego wady i trochę mnie denerwuje . Ale teraz patrzę na niego trzeźwo jak na przyjaciela a nie przez różowe okulary . Przyznał , że powiedział mi , że jest gejem bo go upiłam !! Ja ?! Tylko ciekawe dlaczego to do mojej szklanki ktoś ciągle coś dolewał ?!

Nie wiem co dalej z nami będzie , zamieszkał ze swoim chłopakiem i chciał żebym ich odwiedziła . Ale jak ja się będę czuła ? Nie wiem czy coś do niego czuje ?, Czy zniosę widok ich razem . Jest jeden plus całej tej sytuacji , zyskałam super przyjaciela ( w końcu gej najlepszym przyjacielem kobiety ) i żadna kobieta nie położy na nim swoich łap J




poniedziałek, 14 listopada 2016

Własna twórczość

                                                     O raku można powiedzieć wiele
                                                   Niszczy nam życie , marzenia i cele
                                                 Lecz człowiek , który z nim spędzi chwile
                                                   Powie , że zrobił mu z życiem tyle
                                                   Zmienił wartości , marzenia i ludzi

                                                W których się wielkie współczucie budzi
                                               Których świadomość życia w chorobie ,
                                                  Wsparcia jakiego potrzeba Tobie
                                                    Mobilizuje do walki wytrwałej
                                              Która przeraża po spotkaniu z rywalem
                                             Którego rakiem lub raczkiem zdrobniale
                                                         Lubią nazywać jego rywale
                                              Strach nadchodzi gdy walka przegrana
                                                I rak triumfuje nad życiem kompana
                                                    Lecz i tak wszystko zależy od tego
                                                     Jakie masz nastawienie do niego
                                                  Dlatego chcę ci uświadomić zdrowo ,

                                                    Że rak to nie wyrok , to tylko słowo
                                                         Którego można bać się lub nie
                                                        Wszystko zależy od świadomości
                                                            Od tego co się o raku wie !




  

wtorek, 11 października 2016

Skrócona historia

To było strasznie męczące , wędrowanie od szpitala do szpitala , od oddziału do oddziału . Nigdzie mnie nie chcieli , byłam tylko jednym wielkim problemem . Ale przejdźmy do rzeczy . W  sierpniu 2014 roku  zauważyłam u siebie powiększone węzły chłonne na szyi . Pediatra faszerował mnie antybiotykami , zamiast wysłać do lekarza specjalisty , który ma chociaż trochę więcej rozumu w głowie . Wypisywała mi kolejne badania , które mam zrobić ale oczywiście nie były refundowane . Sprawdziłam wszystko co wpadło do głowy tej kobiecie (wydałam na to tyle , że spokojnie mogłabym wyjechać na długie wakacje )
Na moje szczęście nadszedł dzień urlopu mojego pediatry . Potrzebowałam kolejnych skierowań bo węzły wciąż się powiększały i trafiłam na inną Panią Doktor . Jak szalona zaczęła wypisywać mi skierowania na badania z przerażeniem stwierdzając , że po takim czasie powiększone węzły powinny być dokładnie zbadane . I zaczęło się: RTG klatki piersiowej i szyi , morfologia  , USG itd.
Na USG węzłów chłonnych lekarz  podejrzewał toksoplazmozę lub infekcję wirusową . Toksoplazmoza została wykluczona , a CRP i leukocyty wciąż były dużo ponad normę . Po miesiącu powtórzyłam USG , ale inny lekarz stwierdził , że powinnam zgłosić się na oddział onkologii . Miałam szczęście bo tydzień później na oddziale onkologii na Kasprzaka był dzień otwarty . Przyjęli mnie na oddział którego nienawidzę (  leżałam tam kilka dni które spędziłam na płaczu , było strasznie , moja pierwsza wizyta na onkologii . Nigdy tego nie zapomnę , nigdzie nie czułam się gorzej ) Zrobili mi biopsję i stwierdzili , że zmiany mogą odpowiadać infekcji wirusowej 
Epstein-Baar (EBV) , ale mogą też odpowiadać innej infekcji wirusowej , a zmiany w węzłach nie są charakterystyczne dla mononukleozy . Przeszłam oddział zakaźny i endokrynologiczny , ale to nic nie wniosło do diagnozy . Wszyscy stwierdzali zapalenie węzłów chłonnych . Trafiłam do Lux Medu do Profesora Matysiaka . Zapłaciłam za wizytę 220 zł , ale stwierdziłam że jest warto . Przecież to szanowany profesor i świetny hematolog . W rzeczywistości siedzi w gabinecie i kasuje pieniądze . Byłam szczęśliwa po wizycie u niego . Powiedział że moje węzły są od trądziku i nie ma opcji żeby była to choroba nowotworowa . Jego diagnoza była oparta no notatkach innych lekarzy i na tym ,że ''pomacał '' mi szyję i wyczuł węzły . Nie zrobił nawet USG , ale po co przecież taki człowiek ma w rękach wyrocznie  . Dotknie i wie czy to rak czy nie . Na koniec wizyty powiedział , że gdyby coś się działo mam stawić się na oddział . I tak zrobiłam , ale Profesor nie raczył do mnie nawet podejść . Nie dziwie mu się też bym się wstydziła takiego błędu . Każdy lekarz który czytał jego notatkę z wizyty nie mógł uwierzyć , że profesor się pomylił , nie zbadał , nie zwrócił uwagi . Na oddziale służy za postrach , zrywa o 6 nad ranem zmęczonych rodziców którzy całe noce czuwają przy naszych łóżkach .
Pojawił się u mnie dziwny kaszel , więc dostałam skierowanie do pulmonologa , który odmówił mi leczenia i skierował mnie na oddział pulmonologiczny na Działdowskiej  skąd dostałam skierowania na drugi dzień na oddział dzienny onkologii na Litewskiej w Warszawie . I tam już zostałam . Moja Pani Doktor wykonała mi badania ( RTG , USG i morfologię ) i wysłała mnie na zakupy  z mamą . Po powrocie czekała na mnie mało przyjemna wiadomość . Miałam zostać na oddziale bo mam wielki węzeł w śródpiersiu . Zostałam , co prawda nie obyło się bez płaczu i histerii . W czasie pobytu na oddziale odwiedziły mnie setki studentów . Przynajmniej nie było nudno , ale po czasie zaczęło mnie to denerwować . Po raz kolejny przekroczyłam próg oddziału onkologii , wydawała mi się strasznie mała . Zostałam sama chociaż inne dzieci były z rodzicami . Poznałam wszystkich na sali , było lepiej . Poszłam tam z przekonaniem , że nic mi nie jest . Z dnia na dzień zapadały kolejne decyzje , poznałam wszystkich , do niektórych już zdążyłam się przywiązać . I tak upływał mi czas na ciągłym wyczekiwaniu powrotu do domu . Zrobili mi ponownie biopsję . Czekałam na wyniki , tym razem były szybciej . Rano przyszła do mnie moja Pani Doktor ( Agata-Sobocińska Mirska ) , którą bez wahania mogę polecić . I poprosiła żebym przyszła do gabinetu Pani Psycholog z mamą , a ona tam będzie na nas czekała . Mama miała być za parę godzin które spędziłam na domysłach i płaczu . No i stało się , poszłam i usłyszałam regułkę którą słyszą wszyscy . Sposób przekazania diagnozy porównałam wtedy do czytania gazety . I padł wyrok :Nowotwór  Ziarnica Złośliwa . Zaczęłam płakać i krzyczeć ,że nie chcę stracić włosów i nie chcę się leczyć . Pani Doktor nas zostawiła i powiedziała , że jest u siebie w gabinecie jak byśmy mieli jakieś pytania . Ale jak można myśleć o pytaniach w takim momencie ?! Siedzieliśmy z rodzicami w gabinecie psychologa bez słowa . Padło tylko damy radę  , trzeba walczyć i w tym momencie do pokoju wparowała pielęgniarka oddziałowa . Zobaczyła moją minę i powiedziała tylko : ''Przyszła twoja koleżanka  , powiedziałam , że jesteś na badaniach i nie wiem kiedy wrócisz " No tak , Kasia ! Zapomniałam , że miała przyjechać , ona nic nie wie ! Jak ja jej to powiem ?! Bez zastanowienia kazałam ją przyprowadzić i poprosiłam wszystkich żeby wyszli . Weszła , zobaczyła moją minę i łzy w oczach i tylko mnie przytuliła . Powiedziałam jej o wszystkim  . I tak tkwiłyśmy w objęciach do czasu , aż nie przestałam płakać . Siedzieliśmy z moimi rodzicami u mnie na sali i rozmawialiśmy . Rodzice wrócili do domu , Kasia została i rozmawiała ze mną jeszcze przez jakiś czas i wróciła do domu . Była moim światełkiem w tunelu , walczyłam razem z nią , dzięki jej wsparciu . Mogłam liczyć również na swoją drugą przyjaciółkę , ale  nie chciałam jej mówić co mi jest przez telefon . Nalegała , nie chciałam , poprosiłam tylko żeby przyjechała . I padło tylko jedno zdanie: " Powiedz , że to nie rak "Zaczęłam płakać , nie   mogłam wydusić z siebie słowa . Powiedziałam tylko przyjedź . Słyszałam , że wybiega z jakiegoś pomieszczenia , trzasnęła drzwiami i zaczęła płakać . Nie mogłam obiecać
Pierwszy tydzień był trudny , spędziłam go na płaczu , później PET  , pierwsza chemia . I teraz mogłam powiedzieć , że jestem w 100% pacjentem onkologicznym . Wyszłam z oddziału dzień przed Wigilią . W trakcie leczenia odwiedziła mnie w szpitalu ciocia , której nie widziałam 11 lat . Wsparcie rodziny i przyjaciół bardzo mi pomogło . Poprosiłam o odwiedziny jednego z braci bo wiedziałam , że nie będzie się nade mną użalał . Nienawidziłam tego , wiadomość o mojej chorobie rozniosła się natychmiast . Mój telefon dzwonił coraz częściej , moich rodziców też . W pewnym momencie przestałam odbierać . Nie chciałam opowiadać co się dzieje i słuchać po raz nie wiadomo który pytania : ''Jak się czujesz ?"
Zaaklimatyzowałam się na oddziale , powroty stały się dla mnie rutyną . Bardzo zbliżyłam się do ludzi których tam poznałam .
Na oddziale bardzo szybko można znaleźć  przyjaciół.  W moim przypadku były to dzieci ale w większości ich rodzice . Do dzisiaj mam kontakt z mama małej 3 letniej Lenki Eweliną która jest cudowną osobą . Można z nią porozmawiać o wszystkim i o niczym . Lena czasem lubi dać w kość ale jest cudowną śliczną dziewczynką która zawsze ma coś różowego ,  ale jej ulubioną zabawką są samochody . Więc pamiętaj Mikołaju Lena nie życzy sobie lalek (chyba ze chcecie zobaczyć płacze i krzyki jakimi zostaliśmy zaszczyceni w święta gdy Lenusia dostała lalkę ) . Kolejną osobą wartą uwagi jest Tomek tata Michała.  Bardzo wesoły dbający o to żeby nigdy nie było nudno pan który lubi nocami grac w czołgi . Wszyscy bardzo go lubią ale czasami przesadza i ma się go dość . To on gdy trafiłam do izolatki i miałam wszystkiego dość wymyślił mi przezwisko Ebola i uciekał gdy szłam do łazienki i przysięgam że gdyby nie Ania to bym go dawno zabiła  . Zawsze na jednej sali ale wtedy się nie udało . To Tomkowi bakteria zjadła humus ,  ale podejrzenie tez padło na profesora który jest tam tylko człowiekiem który chodzi codziennie rano o 6.30 i budzi rodziców nie zwracając  uwagi na to ze mogli całą noc nie spać bo czuwali przy naszych łóżkach. Tomek zawsze zapewniał rozrywkę , nawet jeśli na kogoś miała spaść jakiś szafa i prawie go zabić .Trudno  będzie mi wymienić i opowiedzieć o wszystkich bo tam każdy jest wyjątkowy i z każdym dziele jakieś ważne dla mnie wspomnienia , np. Z Nikolą prawie spaliłam szpital przy robieniu tostów . Ale jest jeszcze jedna osoba która jest dla mnie chyba z tych wszystkich ludzi najważniejsza , osoba z którą już nigdy nie porozmawiam ,nie powygłupiam się jak wszyscy będą szli spać .  Tą osobą jest Matylda . Cudowna 9 letnia dziewczynka z którą spędziłam tam najwięcej czasu . Gdy byłam na oddziale dziennym szłam zawsze zobaczyć co u niej słychać . Cudowna szczera do bólu dziewczynka , która nie boi się powiedzieć Ci że masz wielkiego pryszcza albo że masz jeszcze włosy, ale to kwestia czasu i najlepiej żeby ci szybko wypadły bo na oddziale nikt nie ma tylko ja i to głupio wygląda . To ona jak pokazałam jej jak wyglądam bez włosów powiedziała "a nie mogłaś wyglądać gorzej , myślałam że będzie śmiesznie " . Zawsze wesoła. Jak zapytałam jakie mam sobie wymyślić marzenie od fundacji Matysia wpadła na pomysł żebym jej oddala swoje marzenie  a ona już je wykorzysta jak mam taki problem z wymyśleniem czegoś . Kochana Matysiu dziękuję Ci za to że byłaś , za to ze mnie wspierałaś i stawiałaś na nogi , czasem straszyłaś pikaniem wszystkich monitorów jak twoja mama musiała gdzieś lecieć , a ja za którymś razem z tobą zostałam . Dziękuję Ci za wszystko , jesteś moim aniołem , bez ciebie nie dała bym rady . Dziękuję też twojej cudownej mamie która była dla mnie wielkim wsparciem i zawsze mi przypominała że ty masz gorzej i nie mam czym się martwić .  Bez ciebie i twojej mamy ten oddział nigdy nie będzie taki sam . Gdy weszłam tam 3 dni po twojej śmierci chciałam jak najszybciej  stamtąd wyjść .  Bez ciebie to miejsce nie miało dla mnie sensu . Obie z twoją mamą byłyście powodem dla którego  ja cieszyłam się że idę na oddział . Bo sobie z wami pogadam .
Dziękuję Ci za wszystko aniołku spoczywaj w spokoju i opiekuj się swoją dzielną mamą .
Na Litewskiej odwiedzało nas dużo Fundacji . Między innymi Fundacja Spełnionych Marzeń dzięki której nigdy nie było nudno i Fundacja Mam Marzenie , dzięki której spędziłam część swojego leczenia wymyślając marzenie . To bardzo odwracało moją uwagę  i zajmowało mój czas w szpitalu . Przyzwyczaiłam się do oddziału  , stał się moim drugim domem , wpłynęło na to towarzystwo i klimat na oddziale . Cudowni lekarze , super pielęgniarki , bez których ten oddział nigdy nie byłby taki jaki jest . Zawsze porozmawiają , pocieszą , przy nich można zapomnieć gdzie się  jest . Uwielbiam je wszystkie , nawet te szalone . Przy siostrze Irence zawsze czułam się bezpiecznie , była dla mnie jak ciocia , taka prawdziwa ciocia . Małgosia lubiła się ze mną przekomarzać , trudno mi wymienić bo lubiłam je wszystkie .
Na początku najgorszy był strach przed utratą włosów .
Co to będzie?  Jak ja będę wyglądała ? Łysa dziewczyna ?
Każdy kolejny znaleziony włos był męką z jaką musiałam się zmierzyć.  Strach przed patrzeniem w lustro , co tam zobaczę ?
No i nadszedł ten dzień w którym musiałam pożegnać się z włosami . Nie było łatwo zgolić resztki włosów . Bałam się spojrzeć w lustro , ale to co zobaczyłam było dla mnie tak dziwne  , że nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać.  Wyglądałam jak jakiś łysy dres  z pod bloku   . Do dzisiaj żałuję że nie zrobiłam sobie zdjęcia . Oczywiście mimo że mnie to śmieszyło , nie pokazałam się bez chustki prawie nikomu dopóki nie dorosły mi jakieś tam włoski.  Wtedy każdy milimetr cieszy . Miałam już piękne włoski na chłopaka i czekała mnie radioterapia.  Coś okropnego ,  nie dość że 3 tygodnie męki i codziennych wymiotów ,  to po 2 tygodniach zaczęły mi wypadać włosy z tyłu głowy . Kompleksy , chodzenie w kapturze , myśl że każdy na to patrzy i się z tego śmieje . Teraz mi przeszło
 , minęły  2 miesiące a włosy wcale nie odrosły . Mimo że już raz się z tym zmierzyłam wcale nie było mi łatwiej.
Załatwienie indywidualnego nauczania trochę trwało . Miałam lekcje w domu w te dni kiedy nie byłam w szpitalu . Niestety moja choroba wymagała ode mnie zmiany kierunku nauki . Musiałam zrezygnować z gastronomii i przenieść się do liceum . Udało mi się zaliczyć indywidualnie 1 klasę liceum (rok nauki w 2 miesiące ) . Jestem z siebie dumna . Łatwo nie było , ale dałam radę . Pomogło mi to nie myśleć o szpitalu . Skończyłam chemioterapię , zaczęła się radioterapia , znowu straciłam włosy , ale też znowu mogłam liczyć na przyjaciół . Od września wróciłam do szkoły . Trafiłam na super ludzi , nie dali mi odczuć , że mnie nie było . Skończyłam leczenie w poradni , ponieważ mam już skończone 18 lat i przeniosłam się do onkologa dla dorosłych . Mam na głowie burzę loków i mogę śmiało powiedzieć , że Dziękuję Bogu za tego mojego raczka . Co prawda nigdy chyba nie dotarło do mnie w 100% , że jestem chora , ale to wszystko zmieniło moje życie , nie było łatwo ale poznałam wspaniałych ludzi , a moje  życie się przewartościowało .
Teraz doceniam każdą chwilę i  żyję pełnią życia .

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Pierwsza rocznica-Podsumowanie roku

W środę minął rok od zakończenia leczenia . Co się zmieniło ? Chyba wszystko . Inne podejście do życia , więcej spokoju i przede wszystkim mniej strachu . Nie zapominam co się działo bo tego nie da się zapomnieć , ale są sytuacje które zostały usunięte z mojej pamięci . Nie świadomie , czasem wracają i pojawia się strach , ale już nie tak często jak na początku . Trzeba pamiętać że życie toczy się dalej . Co zrobiłam przez ten rok ?
*Wróciłam do szkoły
*Odnowiłam stare znajomości
*Żyje tak jak chcę (bez ograniczeń )  *Spełniam swoje marzenia
*Wyprawiłam osiemnaste urodziny  *Zdobyłam nowych przyjaciół 
*Zaczęłam kurs prawa jazdy
*Wyjechałam na wakacje
*W przyszły tygodniu robię tatuaż ( a co mi tam , życie jest krótkie i nigdy nie wiadomo kiedy się skończy , a ja nie chcę żałować na końcu tej drogi że czegoś nie doświadczyłam )
Mogłabym tak wymieniać i wymieniać ale to chyba te najważniejsze osiągnięcia .
W sumie to jest jeszcze jedno . Sprzedałam perukę . W końcu udało mi się jej pozbyć !!😀

wtorek, 21 czerwca 2016

Najpiękniej marzą dzieci

Każdy człowiek potrafi marzyć , ale najpiękniejsze marzenia mają dzieci , nawet te nieuleczalnie chore . I właśnie w ich spełnieniu pomaga Fundacja ''Mam Marzenie ''

W szpitalnych salach na oddziale onkologii można spotkać wiele dzieci . Ośmioletnią Matyldę , sześcioletniego Kacpra , trzyletnią Lenę i wiele innych . Każde z tych dzieci jest w trakcie leczenia , a przeżyły one więcej niż nie jeden człowiek przez całe życie . Ich walkę z chorobą ułatwia wiele fundacji . Każde z tych dzieci ma marzenia i właśnie ich spełnianiem zajmuje się Fundacja Mam Marzenie .  Została ona założona przez Piotra Piwowarczyka w Krakowie . Działa ona obecnie na terenie całego kraju . Łącznie marzenia spełnia 16 oddziałów . Fundacja spełniła już 6 543 marzenia w trzech kategoriach : być , dostać i zobaczyć .                                                                                                                      
Fundacja Mam Marzenie powstała na wzór fundacji Make-a-Wish którą założyła mama chorego na białaczkę Chrisa Grecjusza . Jego marzeniem było zostanie policjantem . Chłopiec przez 3 lata zmagał się z chorobą , jego marzenie spełniło się dzień przed śmiercią dzięki mamie i ludziom dobrej woli . Każdy  z oddziałów Fundacji Mam Marzenie ma swoich wolontariuszy , którzy chętnie dzielą się swoimi doświadczeniami .  ''Praca w fundacji kosztuje mnie sporo czasu , jako wolontariusz mam bardzo dużo obowiązków , ale zawsze znajduję czas na spotkanie z marzycielami . Gdy widzę uśmiech na twarzach tych dzieci wiem, że było warto '' -  Mówi Paulina Kuźnia    - Jest ona wolontariuszem od 3 lat , poprzez swoją ciężką pracę i zaangażowanie przyczyniła się do spełnienia wielu marzeń .                                                                             
Wiek wolontariuszy jest bardzo różnorodny co pomaga w kontakcie z dziećmi . Ich celem jest poznanie dziecka oraz jego marzenia . Często nie udaje się to na pierwszej  wizycie , wtedy wolontariusze wracają za jakiś czas . Każdy wolontariusz na pierwsze spotkanie z marzycielem zabiera '' lodołamacz '' , jest to prezent który ma przełamać pierwsze lody . Zwykle w jego wyborze pomagają rodzice , podpowiadając czym dziecko się interesuje .                                    
Jedna z wolontariuszek fundacji zdradziła nam trochę więcej  swojej pracy jako wolontariusz - '' Kiedy uda mi się przełamać pierwsze lody i marzyciel zdradzi nam swoje marzenie , zaczyna się ciężka praca dla wolontariuszy . Musimy znaleźć sponsorów , zdobyć pieniądze , dokonać wszystkich formalności . Wyobraźnia dzieci nie zna granic , zaczynają od bycia modelką , spotkaniu kogoś sławnego ,a kończą na pływaniu z delfinami . Nasza fundacja prowadzi własną stronę internetową ( www.mammarzenie.org )na której możemy zapoznać się z dziećmi i ich marzeniami . Wolontariusze zamieszczają tam relację z każdego spotkania z marzycielem . ''

Każdy dzień w pracy w fundacji Mam Marzenie jest niezwykły . Tworzą go nowi podopieczni , ich historie i marzenia .Wiele możemy się nauczyć od tych dzieci , w tak młodym wieku przeżyły więcej niż nie jeden z nas . Warto wierzyć w siłę marzeń , dają nam one siłę do walki .

piątek, 6 maja 2016

To co wygląda na koniec , może być nowym początkiem

Był taki czas , gdy ciągle się spieszyłam .
Na przykład jechałam tramwajem i chciałam żeby on jechał szybciej  .
Miałam ten pośpiech w sobie .
I nagle pomyślałam :
"Zaraz dokąd  ja się tak śpieszę ?  Przecież na końcu czeka na mnie trumna "  
Pozbądź się tego wewnętrznego biegu .
Oglądaj świat , obserwuj , co się dookoła ciebie dzieje , bo życie mamy jedno , a przecież we wszystkim można znaleźć tyle piękna .
Właściwie samo to , że żyję , jest już czymś cudownym .

piątek, 29 kwietnia 2016

Doświadczenia nowym życiem

Choć byśmy z oddziału onkologicznego wyszli to tak naprawdę oddział onkologiczny tak łatwo nie wychodzi z nas .
To , że zakończyłam leczenie wcale nie oznacza , że z rakiem i oddziałem pożegnałam się na zawsze .Jakaś cząstka mnie już zawsze pozostanie wśród pacjentów onkologii .
Kiedy zaczynałam przygodę z rakiem na początku zakładałam , że szybko zakończę walkę z przeciwnikiem i zapomnę o tym epizodzie ze swojego życia , tak jak bym nigdy nie przekroczyła progu oddziału onkologii . Jednak to nie jest możliwe .
Wielu ludzi nie rozumie dlaczego nie odcięłam się od oddziału i ludzi na nim poznanych .
Dlaczego przy każdej wizycie w poradni onkologicznej wracam na oddział żeby choć chwilę porozmawiać i zobaczyć co słuchać u moich znajomych .
Dlaczego mam zapomnieć ?
Przecież ten oddział  i ta choroba to część mnie !
Czuję wewnętrzną potrzebę żeby  o niej pamiętać i mówić , chcę uświadomić innym , że nie jest ona tak straszna na jaką wygląda . Myślę , że trochę zawładnęła moim życiem . W końcu przewróciła je do góry nogami .
Od niedawna zastanawiam się nad kierunkiem studiów , Myślę o psychologii klinicznej , chcę pomagać ludziom w walce z chorobą jaką jest rak .
Wiem co oni przeszli i czego potrzebują .
Ale czy to nie jest przesada ?
Czy całe życie w gronie ludzi chorych na tą chorobę będzie dobre dla mojej psychiki ?
Czy nie zwiększy to mojego strachu przed chorobom ?
Czy będę potrafiła patrzeć na to jak rak zabija ludzi ?
Na lekarzy przekazujących obojętnie diagnozę zmartwionym i przerażonym rodzicom ?
Cały czas zadaje sobie te pytania . Mam jeszcze czas na podjęcie tej decyzji , ale mam swój cel i jestem pewna , że go zrealizuję . Jeśli nie studiami na tym kierunku to wolontariatem w Fundacji Mam Marzenie :)

sobota, 9 kwietnia 2016

Złota myśl na dziś

                                                A ty siej . A nuż coś wyrośnie .
                                                A ty - to , co wyrośnie - zbieraj .
                                                A ty czcij - Co żyje radośnie ,
                                                A ty szanuj to , co umiera .
                                                I pamiętaj - Że dana Ci pamięć :
                                                Nie kłam sobie - A nikt Ci nie skłamie
                                                           
                                                                      ~ Jacek Kaczmarski '' Niech ''
                                                                

niedziela, 27 marca 2016

Pogotowie rakowe

Chyba jedną z najważniejszych i najbardziej potrzebnych rzeczy w chorobie nowotworowej jest wiara we własne siły i wsparcie  . Jak już to mamy to walka jest lżejsza i nawet można powiedzieć , że mniej odczuwalna . Jestem już 8 miesięcy po leczeniu i chyba nigdy do mnie nie dotarło , że mogę umrzeć . Chyba jedyną chwilą załamania była śmierć Matyldy , coraz częściej zadawałam sobie pytanie co będzie jak mi też się nie uda ? Ona była kilka dni przed przeszczepem , szczęście było już tak blisko , a jednak do niej nie dotarło . Prześladowało mnie to przez długi czas . Sama udawałam przed sobą ,że jestem silna , niczego się nie boję i rak mnie nie pokona , któregoś dnia po prostu nie dałam rady być silna . Od rana chciało mi się tylko płakać i przyszedł ten czas . Nie płakałam całe leczenie ( no może z wyjątkiem czasu w którym straciłam włosy ) , a na głupiej matematyce nie dałam rady (Zawsze miałam z nią na pieńku i czuję , że to nigdy się nie zmieni ). Każdemu jest czasami potrzebna chwila słabości .  Ale miałam szczęście . Mam najwspanialszą przyjaciółkę na świecie która wspierała mnie zawsze w tych najgorszych chwilach . To ona jako pierwsza dowiedziała się co mi jest , Nie było odwrotu , wpadła do szpitala mnie odwiedzić i została skazana na tą informację . Przeżyła to wszystko ze mną , włosy , płacze , strach i wszystkie moje histerie i lęki   Nie pozwalała mi się bać , była zawsze kiedy jej potrzebowałam . Przy niej jako jedynej nie udawałam silnej bo wiedziałam , że to nie ma sensu bo ona zna prawdę i wolałam żeby wiedziała co czuje i pomagała mi sobie z tym poradzić . Byłam pewna na 100 % , że da radę mi pomóc we wszystkim . Mam jeszcze jedną przyjaciółkę , ale jej bałam się powiedzieć co się dzieję bo wiedziałam czego się spodziewać . Płaczu i użalania się nad moim losem . A tego nienawidziłam . Na zdanie BĘDZIE DOBRZE dostawałam szału . Dlatego właśnie Kasia jest mi bliższa , wiem ,że podejdzie do sprawy na chłodno i nie będzie panikowała tylko znajdzie jakieś właściwe rozwiązanie . Ale udawanie , że jestem silna pomagało i nawet sama w to wierzyłam i chyba dalej wierzę ,  miałam tylko chwilę strachu przed szpitalem . Wszystko byle tylko tam nie zostać . Kolejna z nich chciała oddać mi swoje włosy na perukę , stanowczo odmówiłam bo przynajmniej jedna musi wyglądać normalnie .Oprócz przyjaciółek którym bardzo za wszystko dziękuję są też inni ludzie którzy mnie wspierali : rodzina , nauczyciele , znajomi moich rodziców którzy prawie są jak rodzina , wielu ludzi którzy ledwo mnie znają , ale też starzy znajomi ze szkoły którzy do mnie wstępowali do szpitala wracając ze szkoły . Jeszcze raz chciałabym wam wszystkim podziękować za wsparcie w tej trudnej walce !

wtorek, 8 marca 2016

Praca konkursowa

Miałam raka ...  I co z tego ?
Mam 18 lat , mój raczek zabrał mi rok mojego życia. W sumie ważny dla mnie rok , podobno jestem jedną jedyną osobą która cieszy się że miała okazje wyhodować takiego zwierza . Oczywiście nie zawsze było kolorowo  ,  najgorsze chyba były włosy,  ale gdyby nie to nigdy bym się nie dowiedziała że krótkie też mi pasują  , teraz mam nieokiełznaną burzę loków na głowie .
Gdyby nie moja przygoda ze skorupiakiem nie miałabym szansy poznać tak cudownych ludzi jakich poznałam na oddziale onkologii . Krótko mówiąc moja druga szpitalna rodzinka . Cudowne pielęgniarki , cudowne dzieci, świetni lekarze znoszący moje pytania . Najpiękniejsze na onkologii jest to , że wszyscy walczą , wszyscy się wspierają i na tyle na ile to możliwe prowadzą normalne życie.  Przede wszystkim dla mnie moja choroba to zmiana mojego życia, wszystko się przewartościowało , problemy które jeszcze rok temu wydawały się straszne teraz nawet nie są problemami . Nigdy nie odczułam tego , że mam RAKA i mogę umrzeć. Chyba nigdy to do mnie nie dotarło.  Za to do ludzi w moim otoczeniu dotarło bardzo szybko , miałam już dość słuchania kilkanaście razy dziennie przez telefon pytania "Jak się czujesz? "  Jak mam się czuć?  Ludzie ja nie umieram a wy zachowujecie się tak jak bym już miała zamówione miejsce na cmentarzu. Dlaczego we wszystkich słowo RAK wzbudza współczucie , litość i strach przed śmiercią  ? Bo
RAK TO NIE WYROK !! Na to nie trzeba umrzeć! !
Ps. Konkursu nie udało mi się wygrać ale gratuluję wygranej Dominice Lipińskiej którą miałam okazję poznać podczas swojej pierwszej biopsji , a jej pierwszych dni  leczenia ☺Jeszcze raz gratuluję Dominika !! ☺

czwartek, 3 marca 2016

Szczęście czeka

Wszystko jest dobrze, żadne węzły się nie powiększyły a nawet trochę zmalały . Strach był ogromny ale już wszystko za mną.  Kolejna i chyba ostatnia wizyta 5 Maja

Trudne chwile

Myślałam,  że się nie boje raka . A jednak,  dzisiaj o 13 mam wizytę u onkologa . Odbieram wyniki tomografii po pół roku leczenia.  Strach jest ogromny ,  nie żałuję tego , że chorowałam ale chce już normalnie żyć . W przyszłym roku matura , wiec nie ma czasu na jakiegoś tam raka . Najbardziej boli mnie to , że moja przyjaciółka wie o badaniach ale nawet nie zainteresuje się wynikiem . Wiem , że dotarła jako jedna z 2 osób które mnie znają do tego bloga i mam nadzieję, że się zastanowi nad swoim zachowaniem bo od dawna zawodzi nie tylko mnie . Kochana przemyśl to bo twoje wsparcie było mi potrzebne a wspiera mnie osoba która prawie nic o mnie nie wie . Kolejną rzeczą nad jaką powinnaś się zastanowić jest to , że nie mówisz mi wszystkiego a dziewczyna która zna mnie od września mówi mi , o czymś czego nie wie nawet jej najbliższa rodzina  . Zastanów się nad tym bo stracisz nie tylko mnie . Odezwę się do was jak dostanę wyniki tomografii. Trzymajcie kciuki ☺

czwartek, 4 lutego 2016

Dzień Walki

Dzisiaj tłusty czwartek,  w tym roku bez konsekwencji cukrzycą po sterydową mogę opychać się pączkami ,  w zeszłym roku na oddziale zamiast pączka dostałam suchą bułkę z której nie dało się nawet zrobić kanapki. 
Ale jest ważniejszy dzień który trzeba świętować
4 luty ; MIĘDZYNARODOWY DZIEŃ WALKI Z RAKIEM!
Wielu walczących tego dnia zakończyło walkę ale wielu z nas wciąż walczy lub zaczyna tą walkę .
Dlatego chcę was prosić abyście pamiętali o badaniach i profilaktyce nowotworowej , może pomoże to komuś z was wykryć chorobę zanim będzie za późno!