niedziela, 27 marca 2016

Pogotowie rakowe

Chyba jedną z najważniejszych i najbardziej potrzebnych rzeczy w chorobie nowotworowej jest wiara we własne siły i wsparcie  . Jak już to mamy to walka jest lżejsza i nawet można powiedzieć , że mniej odczuwalna . Jestem już 8 miesięcy po leczeniu i chyba nigdy do mnie nie dotarło , że mogę umrzeć . Chyba jedyną chwilą załamania była śmierć Matyldy , coraz częściej zadawałam sobie pytanie co będzie jak mi też się nie uda ? Ona była kilka dni przed przeszczepem , szczęście było już tak blisko , a jednak do niej nie dotarło . Prześladowało mnie to przez długi czas . Sama udawałam przed sobą ,że jestem silna , niczego się nie boję i rak mnie nie pokona , któregoś dnia po prostu nie dałam rady być silna . Od rana chciało mi się tylko płakać i przyszedł ten czas . Nie płakałam całe leczenie ( no może z wyjątkiem czasu w którym straciłam włosy ) , a na głupiej matematyce nie dałam rady (Zawsze miałam z nią na pieńku i czuję , że to nigdy się nie zmieni ). Każdemu jest czasami potrzebna chwila słabości .  Ale miałam szczęście . Mam najwspanialszą przyjaciółkę na świecie która wspierała mnie zawsze w tych najgorszych chwilach . To ona jako pierwsza dowiedziała się co mi jest , Nie było odwrotu , wpadła do szpitala mnie odwiedzić i została skazana na tą informację . Przeżyła to wszystko ze mną , włosy , płacze , strach i wszystkie moje histerie i lęki   Nie pozwalała mi się bać , była zawsze kiedy jej potrzebowałam . Przy niej jako jedynej nie udawałam silnej bo wiedziałam , że to nie ma sensu bo ona zna prawdę i wolałam żeby wiedziała co czuje i pomagała mi sobie z tym poradzić . Byłam pewna na 100 % , że da radę mi pomóc we wszystkim . Mam jeszcze jedną przyjaciółkę , ale jej bałam się powiedzieć co się dzieję bo wiedziałam czego się spodziewać . Płaczu i użalania się nad moim losem . A tego nienawidziłam . Na zdanie BĘDZIE DOBRZE dostawałam szału . Dlatego właśnie Kasia jest mi bliższa , wiem ,że podejdzie do sprawy na chłodno i nie będzie panikowała tylko znajdzie jakieś właściwe rozwiązanie . Ale udawanie , że jestem silna pomagało i nawet sama w to wierzyłam i chyba dalej wierzę ,  miałam tylko chwilę strachu przed szpitalem . Wszystko byle tylko tam nie zostać . Kolejna z nich chciała oddać mi swoje włosy na perukę , stanowczo odmówiłam bo przynajmniej jedna musi wyglądać normalnie .Oprócz przyjaciółek którym bardzo za wszystko dziękuję są też inni ludzie którzy mnie wspierali : rodzina , nauczyciele , znajomi moich rodziców którzy prawie są jak rodzina , wielu ludzi którzy ledwo mnie znają , ale też starzy znajomi ze szkoły którzy do mnie wstępowali do szpitala wracając ze szkoły . Jeszcze raz chciałabym wam wszystkim podziękować za wsparcie w tej trudnej walce !

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz